Hej...
Znasz to, prawda? To uczucie, tę tęsknotę.... Właściwie to nawet nie wiesz za czym tęsknisz. Nie da się tego opisać słowami. Otacza cię, przenika. Jest wszechobecna, przejmuje nad Tobą kontrolę. Czujesz, że jesteś bezsilny, że już nie dajesz rady. Nie radzisz sobie z tym. A ukojenie jak na złość nie przychodzi. A Ty wciąż czekasz. Tylko na co? Nie potrafisz odpowiedzieć sobie na to pytanie. Dlaczego? Po co? Wciąż je zadajesz, a odpowiedzi nie ma. Męczy Cię to.
Otaczają Cię ludzie, lecz Ty wciąż czujesz się samotny. Nieważne jak bardzo byś się starał. Nikt nie jest Ci bliski. Nie jest w stanie Cię zrozumieć. Ah, jak bardzo chciałbyś, aby to się skończyło? Lecz ta wieczna udręka wciąż trwa. Od jak dawna? Dwa dni, miesiące, a może lata? Nie jesteś w stanie określić. Przyszła nieoczekiwanie, zagnieździła się gdzieś tam, w środku. Tam, gdzie nie jesteś w stanie jej dosięgnąć. Frustracja. I rozpacz. Zamykasz się w sobie, nie chcesz z nikim rozmawiać. Odpychasz od siebie wszystkich, nie jest ważne czy to oni ucierpią, czy Ty. Zmagasz się z tym samotnie. No właśnie. Ta samotność nie daje Ci spokoju. Śpisz z nią, myślisz o niej. I jeszcze bardziej się pogrążasz. A potem.... a potem nie ma już nic. Zupełnie. Pustka. Upragnione ukojenie. Jednak to coś więcej niż wybawienie. Nie do końca nim jest. Obłęd? Bynajmniej. Nagle wszystko traci swój sens. To, co kiedyś było ważne, teraz wydaje się tak błahe. Jak mogłeś przywiązywać się do tych wszystkich rzeczy? Przecież one przeminą. A to uczucie... Nie, nie jesteś już niczego pewien.
Czujesz tylko tę wszechogarniającą tęsknotę. Za czymś nieokreślonym.