piątek, 12 października 2012

~Jeden nieuchwytny moment~

Wszystko ma swój początek. Zarówno jak i koniec. Na świecie nie ma rzeczy istniejących wiecznie. 
Wszystko przemija, wszystko kiedyś się kończy. 
Nigdy nie możesz być pewien tego, że coś posiadasz. W każdej chwili może niepostrzeżenie wymknąć się z Twych dłoni, nie zostawiając po sobie żadnego śladu. Jedynie ulotne chwile. Wspomnienia.
Wszystko przemija, wszystko kiedyś się kończy. 
Słowa, pojedyncze frazy - pozbawione sensu, nie mają już większej wartości. Zbyteczne. Niechciane.
Starasz się uchwycić te nieliczne chwile, lecz one wyślizgują się spod Twoich dłoni, a palce bezradnie przecinają powietrze.
Wszystko przemija, wszystko kiedyś się kończy.  Cisza.
Powietrze gęstnieje, mrok coraz bardziej wdziera się wgłąb, utrudniając wędrówkę. W ciemności nie widzisz już niczego. 
Jesteś całkowicie sam.
Wszystko przemija, wszystko kiedyś się kończy. 
W jednej chwili wszystko może się nieodwracalnie zmienić. 
W jednej chwili światło może zmienić się w ciemność.
Wszystko przemija, wszystko kiedyś się kończy.
Upadasz. Porcelanowe, przypominające bezradną lalkę ciało roztrzaskuje się o ostre krawędzie. Powoli, kawałek po kawałku, rozpadasz się.
Wszystko przemija, wszystko kiedyś się kończy...

poniedziałek, 3 września 2012

Zmiany

Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego jest tak, a nie inaczej? Dlaczego podejmujemy decyzje takie, a nie inne? I nad ich skutkami? Wszystko ma swój cel. Wszystko do czegoś prowadzi... Niekiedy decyzje, które podejmujemy przynoszą smutek i przygnębienie, ale...
Pragnąłeś kiedyś zmian? Zmian siebie, tego, jaki jesteś? Aby już nie być tą samą osobą, aby nie odczuwać tego, czego już nie chcesz odczuwać?
Aby nie obchodzili cię już ci, którzy nie powinni. Aby nie czuć tego smutku i rozpaczy. Pragnąłeś tego, prawda?
Więc zrób to. Zmień się. Połóż temu kres. Jeżeli dalej będziesz tak trwać, nic się nie zmieni. Nic. A ludzie Ci w tym nie pomogą.
Zmiany. Zmiany są dobre, mówią. Czasem konieczne, nie zawsze łatwe. Jednak są. Niekiedy przynoszą satysfakcję, niekiedy smutek. Ale nigdy ich nie żałujesz. Bo zawsze będzie lepiej. To właśnie dzięki zmianom nie stoisz w miejscu, to dzięki nim możesz dalej śmiało kroczyć przez życie, nie trwając wciąż w jednym punkcie, z którego nie potrafisz się ruszyć.
Lecz jesteś w stanie dokonać zmian tylko wtedy, gdy jesteś świadom tego, że bez nich nie dasz rady iść dalej. Że inaczej wciąż będzie tak samo.
A czy Ty chcesz zmian? Czy ich potrzebujesz?
Zastanów się. Może już czas, aby coś zmienić. Na lepsze.

sobota, 1 września 2012

Blada Dziewica w Krainie Kluczy I

Dawno, dawno temu, gdy nie istniały jeszcze breloczki do kluczy, żyła sobie Blada Dziewica. Dziewicza wróżka chrzestna zawsze przestrzegała ją przed tym, aby nigdy, przenigdy nie zgubiła klucza do swoich dziewiczych gaci.
Blada Dzie3wica jednak nie słuchała swojej dziewiczej wróżki chrzestnej. Pewnego dnia, przechadzając się po lesie i radośnie zbierając jagody na okolicznych krzakach, natknęła się na sarenkę. Owa sarenka wesoło skubała sobie trawkę, beztrosko pędząc po zielonych polanach. Blada Dziewica postanowiła urozmaicić trochę jadłospis sarenki poprzez podarowanie jej uzbieranych wcześniej owoców. Podeszła więc do niej dziarskim krokiem, bowiem Wróżka ostrzegała ją, iż sarenki często bywają niebezpieczne. A Blada Dziewica przecież nie słuchała swojej dziewiczej wróżki chrzestnej. Pochyliła się nad sarenką, podsuwając jej prezent pod pyszczek.
- Proszę, sarenko! Pyszne jagódki! - zaszczebiotała radośnie, uśmiechając się.
Wtedy właśnie zwierzątko... Ugryzło ją w rękę i porwało jej klucz do dziewiczych gaci! Sarenka zwinnie manewrowała pośród leśnych roślinek. Blada dziewica zrozpaczona tym obrotem wydarzeń, postanowiła ją gonić, jednak jej umiejętności nie równały się tym sarenki. Musiała więc odpuścić. 
Nagle na drodze stanął biały rumak, na którym dumnie zasiadał mężczyzna w lśniącej zbroi.
- Witaj, o zacna dziewojo! Jak ci leci? - mrugnął do dziewczyny.
Jednak blask nie trwał długo, gdyż po chwili słońce zaczęło padać w innym kierunku i wiadomym stało się, iż jego rumakiem jest wybielany, gadający osioł, a on sam na głowie nosi zardzewiały garnek. 
- Na imię mi Bucefał. - przedstawił się książę. Okazało się, że mężczyzna przybył z dalekiego kraju, w którym wynaleziono już breloczki.
- Och, jakże miło mi jest cię poznać, o zacny Bucefale! - odpowiedziała Blada Dziewica z zachwytem. - Na imię mi Blada Dziewica. Ale... Och! Cóż ja teraz pocznę? Ta zła sarenka ugryzła mnie w rękę i zabrała mój klucz... - rozpaczała dziewczyna, była wyraźnie bliska załamania. - Zamierzałam udać się do Krainy Kluczy, lecz bez mojego klucza nie będzie to możliwe... - dodała po chwili, z wysiłkiem powstrzymując szloch.
Bucefał, widząc smutek Bladej Dziewicy, natychmiast zszedł z konia i podbiegł do niej.
- Nie ma obaw, ma miła! Ja - Bucefał Ącki - pomogę ci odzyskać zgubę! - wykrzyknął zaaferowany rycerz, łapiąc zrozpaczoną niewiastę za ręce.
Na to Blada Dziewica spojrzała na niego z załzawionymi, błyszczącymi nadzieją oczyma. Gorliwie podziękowała mężczyźnie za pomoc i rozchmurzyła się.
Postanowili wyruszyć natychmiast, nie było czasu do stracenia!
Co prawda, biały "rumak" nie był zbyt szybki, ale dzięki niemu może będą w stanie dogonić sarenkę - sprawczynię całego zamieszania - która ukradła Bladej Dziewicy klucz do dziewiczych gaci. Ruszyli więc pędem za leśnym złodziejem. Pędzili tak i pędzili, aż niespodziewanie wybiegli na czteropasmówkę. Była to magiczna droga, uczęszczana przez wszystkich mieszkańców lasu. Wtem dojrzeli cel swojego pościgu. Z impetem ruszyli w jego stronę. Na ich nieszczęście, światło zmieniło się na czerwone, a przez pasy poczęła przechodzić niska staruszka z chodzikiem. Babcia, zauważywszy podróżników, od razu zaprosiła ich na obiad.
- Ach, dzieci, wyglądacie na zmęczonych - zauważyła, lustrując Bladą Dziewicę i Bucefała. - Na pewno musicie być głodni! Chodźcie więc ze mną, właśnie wracałam do domu, aby przygotować obiad - zaproponowała babcia z uśmiechem.
- Bardzo dziękujemy, lecz niestety nie możemy zostać - powiedział Bucefał, posyłając babci przepraszający uśmiech. Jednak staruszka nie dała za wygraną.
- Młodzieńcze, nie opowiadaj głupot! Przecie jesteś taki chudziutki, że lekki wiaterek za chwilę cię zdmuchnie! - skarciła go marszcząc brwi. A, że z babcią się nie dyskutuje, nie mieli więc wyboru.
Tak oto znaleźli się na szczycie wysokiego wzgórza. Okazało się, że babcia mieszka w domku z piernika.

czwartek, 30 sierpnia 2012

Blada Dziewica w Krainie Kluczy II

 - Na pewno nie chcecie więcej? - zatroskała się staruszka. Nie wiedziała ona jednak, że  Bucefał i Blada Dziewica zjedli już zapewne z co najmniej dwa porządne obiady, a cudem byłoby pochłonięcie większej ilości jedzenia. Lecz babcia wciąż była zdania, iż rycerz jest bardzo lichej postury i wymaga dokarmiania.
 - Proszę się nie martwić, poradzimy sobie - zapewnił kobietę rycerz, leżąc na kanapie i niemal nie będąc w stanie ruszyć małym palcem u nogi.
Po dłuższym przekonywaniu staruszki, ta musiała ulec, jednak zanim pozwoliła im odejść, przygotowała dla nich prowiant na drogę.
Kiedy w końcu udało im się stamtąd wydostać, wrócili na czteropasmówkę zaopatrzeni w ciastka, zapasowy obiad i kilka różnych tobołków z nieznaną im zawartością. Babcia była bardzo małomówna, co do przedmiotów, które w nie zapakowała.
Nie tracąc więcej czasu ruszyli w dalszą drogę. Jechali kilka godzin, a nigdzie nie widać było żadnego zajazdu. W końcu jednak zauważyli w oddali stację paliw Orlen. Postanowili się tam zatrzymać, aby zatankować osła, który ledwo zipał. Blada Dziewica i Bucefał udali się do sklepu umiejscowionego obok stacji. 
Próbując przekroczyć drzwi, Blada Dziewica nie mogła wyjść z podziwu. Drzwi bowiem same się rozsuwały! Co więcej, nikt też nie musiał ich zamykać! Bucefał niewzruszony był tą technologią. Znał ją od dawna. 
Dla Bladej Dziewicy nowością była również lodówka, w której znajdowała się najnowsza dostawa wódki. Jednak to nie alkohol przykuł jej uwagę, lecz urządzenie, które potrafiło chłodzić. Z uwagi na to, iż nie mieli zbyt wiele czasu, Bucefał musiał wybić z głowy swojej towarzyszki pomysł wejścia do lodówki celem sprawdzenia jej funkcjonalności.
Blada Dziewica strzeliła focha i ostentacyjnie opuściła lokal, uprzednio wyrzucając Bucefałowi, jaki to on zły i nieczuły. Jakież było jej zdziwienie, gdy rycerz wybiegł ze sklepu, wołając ją. Chciała uciec, ale Bucefał był szybszy. Złapał ją w ramiona i popatrzył głęboko w oczy, mówiąc: 
 - Nie zapłaciłaś za chusteczki.
- Ach! Nie to jest teraz ważne... Jesteśmy tu sami, tylko ty i ja... - wyszeptała dziewica, odwzajemniając spojrzenie.
- I osioł! - wykrzyknął rozentuzjazmowany towarzysz ich podróży, przerywając tę piękną chwilę.
Na dźwięk głosu osła, odskoczyli od siebie jak oparzeni. Nie było to jednak dobrym pomysłem. Koszula Bladej Dziewicy rozerwała się, gdyż zahaczona była o zbroję Bucefała. Jego oczom ukazała się całkiem pokaźne rozcięcie na biodrze dziewicy. Dziewczyna spąsowiała i zmartwiła się. Co ona teraz z tym zrobi? Koszula była rozdarta do punktu nieco powyżej biodra...
Ale! Na szczęście miała na sobie swój niezawodny stanik w truskawki,który zawsze przynosił jej szczęście, więc ze spokojem oznajmiła zebranym:
- Jestem głodna.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

~Prologue~

~Prologue~


Skuliła się, opuszczając głowę.
Kolejna obelga, niewidzialna rana. Niszczące, destrukcyjne słowo.
A jednak rani bardziej od noża.
Wiązanka przekleństw skierowana w jej stronę. Szyderczy uśmiech, kolejny cios. A po nim następny i następny.
Kurczowo zacisnęła powieki, pragnąc, aby to się jak najszybciej skończyło.
Nagle ustało. Zamrugała ze zdziwieniem, rozglądając się wokół. Wszystko było tak, jak przedtem, jednak... Coś się zmieniło. Nie był to żaden element wystroju pomieszczenia, w którym się znajdowała, ani nawet podejrzane zniknięcie jej oprawców. Po prostu było inaczej. I już. Takie przeczucie.
Odgłos kroków dotarł do niej dopiero po chwili. Obróciła się gwałtownie i natychmiast cofnęła o krok.
Rozchyliła usta w niemym krzyku.

Ecch... Krótki prolog. Nawet nie mam pojęcia co to będzie. Opowiadanie, to pewne. Dłuższe, zapewne.
Czy dotrwam, zobaczymy.


Marzenia - Oneshot

Wszyscy marzymy. Ja marzę, Ty marzysz. Nie zawsze są to marzenia realne, ba!, właściwie w większości są one niemożliwe do spełnienia. Chwila. Dla Ciebie. Bo przecież tak naprawdę... Czy dążysz do ich spełnienia? Chcesz, aby się ziściły, ale... Ale. 
Boisz się. Czego? 
Tego, że może się nie udać? Że okaże się to zbyt trudne? 
Przez wahanie tracisz każdą sekundę, minutę, godzinę. Przez wahanie możesz stracić nawet szansę, której ponowne odzyskanie nie bywa łatwe. A jeżeli zaprzepaścisz szansę po raz drugi, nie będzie to już błędem, lecz czymś popełnionym z pełną świadomością. 
Popatrz na to z innej perspektywy. Co, jeśli jednak się uda? Co, jeżeli naprawdę osiągniesz swój cel? Czy wtedy wysiłek włożony w jego spełnienie będzie tego warty? 

Nie trać czasu, musisz działać. Nie bój się. Co masz do stracenia? Przez bezczynność może zostać Ci odebrane nawet więcej niż chcesz osiągnąć. Żałować możesz tylko wahania i niezdecydowania. 

Nie odkładaj w czasie rzeczy, które choć trochę przybliżyłyby Cię do spełnienia tego marzenia. Potem może już go nie być. Czas jest cenny nie bez powodu. Wciąż płynie. Czasem, zdaje się, wolno, lecz niekiedy okazuje się go być za mało. A nawet okazuje się być za późno. 
Nie marnuj czasu na rozmyślania. Działaj! Już teraz, zaraz, nie masz ani chwili do stracenia! Nie rób sobie wymówek, przecież wiesz o tym, że potrafisz to zrobić. Prawda? Wiara, ona właśnie czyni cuda, pozwala Ci na dokonanie wszystkiego. Lecz nie licz, że to tylko dzięki niej uda Ci się spełnić swoje oczekiwania. Prócz wiary, potrzebna jest jeszcze chęć. Chcesz, aby się udało, prawda? 
Tak więc, raz jeszcze, działaj! 

Tym, co Cię powstrzymuje, jesteś jedynie Ty. 
Nikt inny.


Pustka.

Stała tam, w ciemnej, małej łazience, przyglądając się swemu, i tak już zmęczonemu, obliczu. Opuchnięte, czerwone oczy, drżące usta. Włosy potargane, wyglądały jakby nie były czesane od kilku dni. Szczerze, mało ją obchodził jej wygląd. Kto w ogóle się o to troszczył? Zaśmiała się gorzko. Właściwie nie brzmiało to nawet jak śmiech... Jego nieudana próba.
Weszła do pokoju. Nawet chodzenie sprawiało jej problem. Nie spała od kilku dni, a jedzenie musiała w siebie wmuszać. Usiadła na krześle przy biurku, przyglądając się leżącej na nim białej kopercie. Po chwili wahania wzięła ją do ręki i wyjęła złożoną na pół kartkę. Rozłożyła ją i przyjrzała się raz jeszcze. Przebiegła wzrokiem starannie wykaligrafowane linijki, upewniając się. Zacisnęła rękę na kolanie do tego stopnia, że poczuła pulsujący ból.
Spojrzała na zegarek. Czwarta pięćdziesiąt. Odwróciła wzrok na list, który trzymała w ręce. Pochyliła się i dopisała kilka słów na jego końcu. Potem włożyła go z powrotem do koperty, zostawiając na pierwotnym miejscu.
Powoli wstała, krzywiąc się. Skierowała się do łazienki i stanęła przy umywalce.
Tak... Tak będzie najlepiej.
Wtedy już nigdy nie będzie nikomu zawadzać, nie będzie ciężarem, problemem. Tylko utwierdziła się w swoim przekonaniu. Spojrzała na białe pudełko stojące tuż obok jej ręki. I szklanki z przezroczystym, przypominającym wodę płynem. Przecież jest na to gotowa. Nie będzie żałować. Tęsknić... Za kim?
Ach, tak...
Kto w ogóle będzie za nią tęsknił?
Pokręciła głową z wysiłkiem. Nie ma możliwości, aby w tej chwili się wycofała. Nie.
Ta bezsilność, niemożliwe do opisania słowami uczucie... Jak na nie wołają? Samotność, czy tak?
Zabijało ją to. Powoli, skrupulatnie, niszcząc od wewnątrz. Nie mogła nic zrobić. Więc poddała się temu.
Drżącą dłonią chwyciła pudełko. Przechyliła je, a na jej rękę wysypało się niemal pół opakowania. Wzięła do ręki szklankę i patrząc w lustro, przechyliła dłoń, kierując ją w stronę ust.
Czy to już?
Po chwili to samo zrobiła ze szklanką, wypijając jej zawartość.
Tak... Tak będzie najlepiej.
Poddała się temu obezwładniającemu, kuszącemu uczuciu...

To właściwy wybór.

Kiedy jej powieki opadły, nie pozostało już nic.

Pustka.

środa, 11 lipca 2012

This Undefined Feeling.

Hej...

Znasz to, prawda? To uczucie, tę tęsknotę.... Właściwie to nawet nie wiesz za czym tęsknisz. Nie da się tego opisać słowami. Otacza cię, przenika. Jest wszechobecna, przejmuje nad Tobą kontrolę. Czujesz, że jesteś bezsilny, że już nie dajesz rady. Nie radzisz sobie z tym. A ukojenie jak na złość nie przychodzi. A Ty wciąż czekasz. Tylko na co? Nie potrafisz odpowiedzieć sobie na to pytanie. Dlaczego? Po co? Wciąż je zadajesz, a odpowiedzi nie ma. Męczy Cię to.

Otaczają Cię ludzie, lecz Ty wciąż czujesz się samotny. Nieważne jak bardzo byś się starał. Nikt nie jest Ci bliski. Nie jest w stanie Cię zrozumieć. Ah, jak bardzo chciałbyś, aby to się skończyło? Lecz ta wieczna udręka wciąż trwa. Od jak dawna? Dwa dni, miesiące, a może lata? Nie jesteś w stanie określić. Przyszła nieoczekiwanie, zagnieździła się gdzieś tam, w środku. Tam, gdzie nie jesteś w stanie jej dosięgnąć. Frustracja. I rozpacz. Zamykasz się w sobie, nie chcesz z nikim rozmawiać. Odpychasz od siebie wszystkich, nie jest ważne czy to oni ucierpią, czy Ty. Zmagasz się z tym samotnie. No właśnie. Ta samotność nie daje Ci spokoju. Śpisz z nią, myślisz o niej. I jeszcze bardziej się pogrążasz. A potem.... a potem nie ma już nic. Zupełnie. Pustka. Upragnione ukojenie. Jednak to coś więcej niż wybawienie. Nie do końca nim jest. Obłęd? Bynajmniej. Nagle wszystko traci swój sens. To, co kiedyś było ważne, teraz wydaje się tak błahe. Jak mogłeś przywiązywać się do tych wszystkich rzeczy? Przecież one przeminą. A to uczucie... Nie, nie jesteś już niczego pewien.

Czujesz tylko tę wszechogarniającą tęsknotę. Za czymś nieokreślonym.

środa, 4 lipca 2012

Już nigdy więcej... (One-shot)

I znowu. Znowu to samo. Odkąd pamiętam, to zawsze ja musiałem być, pocieszać, przepraszać. Odrzucałem wtedy swoją dumę, dla Ciebie. No właśnie. Wszystko robiłem dla Ciebie, lecz Ty... Ty nic dla mnie nie robiłeś. Starałem się jak mogłem, aby to zmienić, ale wszystko to na marne. Mówiłem Ci, że Cię kocham, a Ty tylko uśmiechnąłeś się i przytaknąłeś... Zraniło mnie to. Ale nie powiedziałem Ci tego, zbyt dużą miłością Cię darzyłem. Nie chciałem abyś cierpiał, dlatego to zawsze ja nadstawiałem głowę zamiast Ciebie. A przez to otrzymywałem nawet więcej tego cierpienia, którego tak nienawidziłem. Tak bardzo... Ale cóż mogłem zrobić? W obawie o stratę tej nikłej sympatii z Twojej strony nie zrobiłem nic. I wszystko pozostało tak jak było.

Ale tego dnia coś się zmieniło. Z początku nie wiedziałem dlaczego tak się zachowuję. Chyba zrozumiałem, że nie ma sensu dłużej tego ciągnąć. I właśnie wtedy powiedziałem Ci wszystko. Wszystko, co tak naprawdę myślałem. Byłem z Tobą kompletnie szczery. Ty także byłeś. Przynajmniej tak mi się wydawało. Naprawdę dobrze potrafiłeś maskować swoje uczucia. Próbowałeś mnie uspokoić. Powiedziałeś, że to wszystko jest tylko chwilowe, że nie ma żadnego związku ze mną. Ale ja nie wierzyłem. Nie chciałem wierzyć. Ta pustka w miejscu, w którym powinno znajdować się moje serce... Już nigdy nie wypełniła się. A ja już nie pokochałem jak niegdyś. Bo po prostu nie potrafiłem. To bolało zbyt bardzo.

Przez kilka następnych dni wszystko było w porządku. Chwila, miało być w porządku. Ale dla mnie nie było. Przez cały ten czas cierpiałem. Pragnąc Twego uśmiechu, ust, ramion. Lecz moja duma nie pozwoliła mi już poprosić o nie raz jeszcze. Więc trwałem w tej udręce. Ilekroć starałem się przemóc, nie udawało mi się.

Wkrótce potem zaczęło mnie to męczyć. Miałem dosyć tego, że odsunąłeś się. Już nie było tak jak dawniej. Pomimo, że chciałem tego. Bardzo. Ale moje modlitwy nie zostały wysłuchane. Było nawet gorzej. Nie całkiem zdawałem sobie sprawę z tego, że tkwię w sytuacji bez wyjścia. Bez wyjścia, jeżeli nie chciałem cierpieć. Zdecydowałem się na ten ostateczny krok.

Znowu byłem z Tobą całkiem szczery. Lecz tym razem nie było odwrotu. Wiedziałem, że muszę to skończyć. Inaczej wciąż trwałbym w tej niekończącej się męce. A tego bym nie zniósł.

Więc to powiedziałem. Byłeś zaskoczony. Właściwie nie wiem czym. Czyżbyś był aż tak niedomyślny? Wątpiłbym w to. Jednak przyjąłeś te słowa z podniesioną głową, Twoja twarz nawet nie zmieniła wyrazu. Tego obojętnego wyrazu, którego również nienawidziłem. Przez cały ten czas łudziłem się, że naprawdę coś jest między nami. Chyba jestem zbyt naiwny. Sądziłem, że to jednak moja wina, że to ja coś źle zrobiłem.

To od początku była tylko Twoja wina.

Ale teraz wiem. Nie popełnię tego samego błędu po raz kolejny.

Już nigdy, już nigdy więcej...