Nigdy nie uważałam się za osobę godną podziwu. Zawsze starałam się dawać z siebie wszystko, wytrwale i cierpliwie dążyłam do wyznaczonych przez siebie celów, nie oglądając się na innych. Nie oznacza to, że nie obchodziło mnie nic prócz sukcesu. Miałam przyjaciół, których bardzo ceniłam, rodziców, którzy mnie wspierali. Jednak w pewnym momencie coś poszło nie tak. Teraz już nie byłam w stanie określić, od czego właściwie wszystko się zaczęło, ale z pewnością on miał z tym coś wspólnego. Tak. Bez wątpienia. Czy żałuję? Nie wiem. Wiem, że nie powinnam była tego robić, lecz nie cofnę już czasu. Mimo wszystko jednak gdzieś we mnie tlił się płomyk radości. To tak irracjonalne i niepoprawne. Być może to kusząca perspektywa zakazanego owocu sprawiła, że postąpiłam tak, a nie inaczej? Mogłam się tak zastanawiać, lecz niczego to nie zmieni.
Teraz, stojąc tu, w tym ciemnym pokoju, jestem całkiem sama. Tak... pusta. Nie jestem w stanie określić swoich uczuć. Światła dawno już zgasły, lecz nie przejmowałam się tym. Nadal uparcie patrzyłam w dal, chociaż wiedziałam, że niczego tam już nie zobaczę. Mogłam być tak szczęśliwa, osiągnąć wszystko, czego tylko pragnęłam. Ale wystarczył tylko jeden moment, jedna chwila, aby wszystko się posypało. Bo zabrakło jednej, najważniejszej osoby. Jego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz